Figa z Makiem- Pierwsze Majowe Śniadanie na Trawie. Przeździedza gościnnym rajem

Na taki poranek, dzień, leniwe popołudnie czekałam podświadomie od zawsze. Jestem osobnikiem stadnym. Nie lubię jeść w samotności, a kiedy to się dzieje jest mi zwyczajnie smutno. Bardzo cenię towarzystwo przy kawie, jajecznicy czy odgrzewanym kilkakrotnie bigosie.To tak jak oglądanie filmów, podróżowanie- chcę dzielić ten moment, ten czas z bliskimi, znajomymi, czasem nieznajomymi. Takie stadne zespolenie w chwili, która jest ważna. A jedzenie jest absolutnie jedną z ważniejszych form komunikacji między nami. Za każdym razem zazdroszczę  ludziom, kiedy beztrosko acz radośnie siadają na trawnikach w parkach dużych miast i piknikują, grillują, czytają książki podjadając truskawki- nigdzie się nie spiesząc. Na takich miejskich piknikach byłam już w Essen, Rzymie, Wenecji, Wrocławiu, Krakowie…Niektóre bardzo gwarne, tłumne, inne spontaniczne, gdzieś w zaciszy wielkiego dębu. Czy to nie wspaniałe i proste- wziąć koszyk z bagietką, serem, pomidorami, sokiem w butelce i kawałkami arbuza i rozłożyć się z bliskimi na kocyku w kratę? W mojej okolicy to raczej niespotykane. W małym gronie może tak- z rodziną, kumplami- na działce, w ogródku za domem, nad Bobrem. Ale chyba nigdy (przynajmniej ja nie pamiętam takiego wydarzenia) na sobotnim śniadaniu nie spotkało się siedemdziesiąt osób! Wielu z nich nigdy się wcześniej nie widziało. Dorośli, starsi, zapracowane mamy, ojcowie, przedszkolaki i maluchy. Najmłodsza Lenka miała 6 tygodni. O zorganizowaniu Śniadania na Trawie zaczęłam realnie marzyć, kiedy systematycznie zaczęliśmy się spotykać w grupie Gotowanie TO TU Wleń. Rozmowy przy gotowaniu. Gotowanie przy rozmowach. Dopięłam swego i marzeniem o tym kulinarnym spotkaniu na łonie natury zaraziłam innych. Zaczęliśmy szukać atrakcyjnego miejsca, ustalać datę wydarzenia. Pierwsza zaprosiła nas do Polnej Zdrój Magda. To było bardzo kuszące, bo Polną Zdrój i Gospodarzy bardzo cenię i chciałaby, aby inni mieszkańcy naszej okolicy wiedzieli jakie mamy niezwykłe siedlisko. W międzyczasie nieoczekiwanie propozycję otrzymałam od pana Zbyszka Berdzika. Nie znałam go do momentu, aż został wiceprzewodniczącym rady miasta i gminy Wleń. Wiem, że do Magdy wybierzemy się prędzej czy później, to już postanowione. Bałam się chyba utracić tak spontaniczne zaproszenie ze strony Przeździedzy, więc z przyjemnością zaproszenie przyjęliśmy. W planie szacowaliśmy, że będzie nas około trzydziestki. Takie spontaniczne śniadanie- prosta formuła- każdy przybywa ze swoim koszykiem i kocem. Najważniejsza była idea- byśmy wyszli nieco z własnych domów, mieszkań. Pozbyli się na moment kłopotów, oddalili natręctwo narzekania i krytykowania. Może trochę taki powrót od dzieciństwa? Takie były plany. A jak było na prawdę? Chyba wypunktuję, bo wiecie, że jak zacznę się rozpisywać, to końca nie będzie 🙂 1. Pogoda była fotograficzna- słońce,słońce, słońce (choć w tygodniu czuliśmy wiatr, chłód i krople deszczu na swetrach) 2. Sceneria- filmowa. Kiedy zerkam na materiał filmowy- wygląda to jak zaaranżowany plan filmowy. Piękne okoliczności przyrody, zadbane domostwa i niezmiennie uśmiechnięci ludzie- przyznacie, to nie może być U NAS 3. Zamiast trzydziestu osób było nas siedemdziesięciu! 4. Zadaliśmy sobie trud, by wyjechać z miasteczka- bez oporów, problemów. W kolumnie do Przeździedzy jechaliśmy w osiem aut. 5. Komunikacja w grupie – doskonała! Żadnych niedomówień, kłopotów, presji, żalów ” znowu ja muszę to robić sama” itp. 6. Gospodarze- niezwykli. Zbyszek Berdzik wraz z sołtysem i sołtysową Grześkiem i Kasią oraz z całą radą sołecką, i mieszkańcami Przeździedzy mogą służyć za wzór gościnności, serdeczności. Czuliśmy się tam wyjątkowo dobrze i każdy zwlekał z wyjazdem, z powrotem do domu. 7. To co Gospodarze Śniadania na Trawie w Przeżdziedzy przygotowali dla wszystkich zaskoczyło nas od samego początku. Kiedy wjeżdżaliśmy na posesję już wszyscy na nas czekali. Na łące między domem a stawem czekały na biesiadników gustowne niziutkie stoliki z palet obite kolorowymi foliami. Każdy nakryty pięknym, haftowanym obrusem, które na śniadanie pożyczyli mieszkańcy ze swoich rodzinnych stołów. Na podestach dzbany z bukietami bzów. Czuliśmy się poruszeni. Do tego długi, wiejski stół z domowym jadłem. Specjalnie dla nas. Domowe chleby na zakwasie, ciasta, smalce, masło, sery, pasty, ogóreczki małosolne, pikle z cukini, marynowane papryczki, patery mięsiwa, domowy kompot z owocami. Niebo w gębie. Jadłam oczami wszystko na raz i przypominały mi się wiejskie wakacje u babci. 8. Zbyszek Berdzik. Od pierwszej do ostatniej chwili niezwykły. Gospodarz w każdym calu. Posesja robi wrażenie, ale osobowość Zbyszka chyba jeszcze większa. Zadbał absolutnie o każdy szczegół i każdego gościa. W czerwonych spodniach, koszuli w kratę i zielonym wianku z bukszpanu, który przygotowały mu dziewczyny z Pilchowic rozmawiał z każdym, tańczył, śpiewał, dosiadał do każdego stolika, by być ze wszystkimi. Zabawiał nas anegdotami, chwalił swoich sąsiadów i mieszkańców z Przeździedzy. Dolewał spragnionym świeże mleko z pięknego kamionkowego dzbana. 9. Przepięknie prezentowały się dziewczyny z Pilchowic- w sukniach, wiankach z bukszpanu, konwalii, rumianków i naci pietruszki. Zgrane, towarzyskie z pysznościami na trawie- owsianka, tarta z rabarbarem, jajeczka, wiosenne kanapeczki, sałaty, bekon z suszoną śliwką, kawa serwowana w porcelanie. Piękne to było i pachnące, apetyczne. Dziewczyny jak z baśni o pięknych wróżkach łąkowych 10. Każdy stół był wyjątkowy. Skubaliśmy truskawki, bagietki maczane w pastach, zajadaliśmy pajdy domowego chleba z masłem. które ściekało po palcach- rozgrzewane przez słońce. 11. Dzieciaków było koło dwudziestki. W bardzo różnym wieku. Ale zabawa była wspólna. Bawiliśmy się chustą klanzy, graliśmy w piłkę, chodziliśmy na szczudłach. Rozegraliśmy kilka partyjek rzucając ciężkimi bulami. Dzieci obsypywały nas confetti, a jedna z mam wspaniale i bez zniecierpliwienia malowała twarze dzieciaków, zmieniając je w elfy, motyle, królewny, smoki. Podglądaliśmy przez lupę biedronki, kielichy kwiatów, krople rosy na liściach. 12. Nieoczekiwanie zagrał dla nas muzyk, jak wieść niesie przyjechał do nas prosto z Berlina. Zabrzmiały klasyczne kawałki. Nuciliśmy razem polskie szlagiery, ale pan Henryk z Wlenia dodatkowo oczarował nas kawałkami wygrywanymi na akordeonie, niczym z paryskich uliczek i skwerów. 13. Zbyszek wyszedł również z inicjatywą, by każdy stolik zasadził na skarpie sadzonkę dyni. Zrobił do tego sadzenia kartkę z legendą, by jesienią każdy mógł odnaleźć swoją dynię. Tym samym już umówiliśmy się na dyniową kolację. 15. Zorganizowaliśmy loterię fantową.Los na loterii kosztował jeden uśmiech. Postaraliśmy się, by każdy los był wygrany i choć nagrody były drobne, to cudownie było patrzyć, jak nawet dorośli wsłuchiwali się w wyczytywane numery. 16. Z tego pierwszego Śniadania na Trawie mamy mnóstwo zdjęć, dzięki obecności kilku wspaniałych fotoreporterów. Nakręciliśmy również materiał filmowy- by wspominać te chwile jak z obrazka w jesienne, ponure wieczory. 17. Po wspólnym kulinarnym wydarzeniu mieszkańcy zaprosili nas na spacer po Przeździedzy. Z jaką dumą opowiadali o swojej wiosce. Każdy zna tu każdego z imienia. Trochę była to wędrówka jak po Bullerbun. 18. Na organizację Pierwszego Śniadania na Trawie nie wydaliśmy ani złotówki. To od każdego indywidualnie zależało, co ze sobą weźmie do piknikowego koszyka. Nikt nikomu nie narzucał menu, klimatu stolika, znajomych, z którymi zasiądzie na trawie, Nikt nikomu nic nie kazał, każdy przybył dobrowolnie, pięknie się przygotował, bawił, rozmawiał, uśmiechał się. 19. Po wydarzeniu nie pozostał ani jeden papierek, butelka, śmieć. Każdy posprzątał po sobie i nie trzeba było nikogo o to prosić. 20. I na zakończenie- w ten oto sposób obaliliśmy mit. Odczarowaliśmy rzeczywistość. Jest cudnie. Wspaniale. Życzliwie. Po prostu normalnie. Dziękuję wszystkim. Bardzo się wzruszyłam.

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

Leave a comment